Doktor od razu przeszedł do konkretów, pierwsze, co powiedział, to to, że operacja naprawy serca naszej córki będzie jeszcze do końca tego roku. Byliśmy trochę zaskoczeni tym tempem, na ostatniej wizycie była mowa o przełomie stycznia i lutego, a tu teraz jeszcze w tym roku ma się odbyć operacja. Z jednej strony ulga, że w tym roku będziemy mieć to za sobą i będziemy mogli po rekonwalescencji rozpocząć na dobre rehabilitację, a z drugiej strony strach, że to już za chwilę będziemy musieli się z tym zmierzyć.
Jeszcze przed operacją Kornelka musi dostać szczepionkę na tzw. "winter virus", by ochronić serce i płuca. Szczepionka ta jest podawana tylko w szpitalach, nie może jej podać lekarz pierwszego kontaktu. Czekamy więc na list ze skierowaniem na szczepienie.
Do końca listopada dostaniemy również list z kliniki z Glasgow, w której będą dalsze wytyczne, co do operacji. Doktor powiedział nam, że prawdopodobnie operacja będzie już na początku grudnia, żebyśmy mogły wyjść ze szpitala przed świętami. Do 3 tygodni maksymalnie możemy pozostać na oddziale, no chyba,że będą jakieś komplikacje, ale tego nawet nie dopuszczam do myśli.
To dobrze, że machina ruszyła i operacja będzie już niebawem, ale jednocześnie wzrósł mój strach o jej powodzenie. Wiem, że lekarz nie może niczego nam zapewnić, że dla niego słowa typu: spotkamy się w styczniu, jeśli wszystko dobrze pójdzie itd. to norma, ale mi wtedy ciarki przeszły po plecach.
W głowie mam gonitwę myśli, nie dopuszczam do siebie czarnych myśli, staram się myśleć pozytywnie, ale nie zawsze tak potrafię. Najzwyczajniej w świecie się boję... Najgorsze jest to, że będę musiała się rozstać z Kornelką na czas kilkugodzinnej operacji, a później gdy mała będzie na intensywnej terapii, nie będę mogła jej wziąć na ręce i przytulić tak mocno, jakbym chciała. Już teraz serce mi się kraje, gdy sobie wyobrażę moją małą córeczkę pod wszystkimi kabelkami i aparatami. Czy jestem na tyle silna, by znieść taki widok?
Chciałabym mieć już to za sobą, chciałabym, żeby Kornelka miała operację za sobą. Przeraża mnie taki długi pobyt w szpitalu, jak to Kacper zniesie? Pamiętam, jaki był smutny, gdy byłam 3 dni w szpitalu po urodzeniu Kornelki, a teraz nie będzie mnie w domu nieco dłużej. Wiem, że teraz musimy przede wszystkim skupić się na sercu Kornelki, nie myśleć o sobie. Przed nami trudny czas, pytania mnożą się, a odpowiedzi brak. Grudzień zawsze kojarzył mi się z przygotowaniami do świąt, natomiast w tym roku będziemy przygotowywać się do operacji, zamiast pakować prezenty, będziemy pakować torbę do szpitala. Ale taka jest kolej rzeczy... Mam tylko nadzieję, że Kornelka będzie mogła cieszyć się w te święta naprawionym serduszkiem, a my razem z nią i już w każdy grudzień będziemy świętować ponowne jej narodziny, narodziny ze zdrowym serduszkiem.
Wszystko będzie dobrze kochana nie ma innej opcji,ale wyobrażam sobie co czujesz....ja widząc tylko na zdjęciach dzieci po operacjach szlocham strasznie,a co dopiero patrząc na swoje dziecko,ale trzeba być dobrej myśli i modlić się,a wszystko się ułoży...Tego Wam życzę z całego serca❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńByć może właśnie te Święta bedą wyjątkowe bo dostaniecie najwspanialszy prezent-zdrowe serduszko Waszej córeczki,czego Wam serdecznie życze.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze. O to się z całego serca pomodlę. Mocno trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuń