wtorek, 9 sierpnia 2016

Wada serca Kornelki

5 kwietnia mieliśmy kolejne usg w szpitalu, przypadło to na 18 tydzień i 4 dzień ciąży. W Szkocji drugie usg robią zazwyczaj w 20 tygodniu ciąży. Usg to ma na celu wykrycie wszelkich anomalii rozwojowych płodu.
Wszystko było w normie, półkule mózgowe, wielkość głowy, kręgosłupa i kości udowej, żołądek i jelita w porządku. Obie ręce i nogi, widzieliśmy dokładnie paluszki u rąk i kości twarzy, wszystko pięknie póki nie przeszli do badania serca. 
Wielkość serca jak na dany tydzień ciąży w normie tyle że widoczna "dziura" pomiędzy przedsionkami i komorami. Nasza córka ma wspólny kanał przedsionkowo-komorowy (atrioventicular septal defect), wada częsta u dzieci z zespołem downa. Trochę nas ta wiadomość przybiła, ledwo uporaliśmy się z myślą, że Kornelka będzie miała ZD a tu kolejny cios.



Ustalono nam kolejne usg, tym razem przy konsultacji obecni będą lekarze kardiolodzy. 
Tydzień później, 12 kwietnia (19tydzień ciąży) ponownie pojechaliśmy do szpitala. Badali już tylko serce, w ogóle w pokoju przy badaniu było wiele osób. Denerwowaliśmy się, tym bardziej, kiedy po usg zaprosili nas do osobnego pokoju i kazali na siebie poczekać. Te kilka minut trwało wieczność. Myśli były takie, że jest jeszcze gorzej jak tydzień wcześniej, że zauważyli coś jeszcze itd. 
Po paru minutach lekarze przyszli z nami porozmawiać, szczęście w nieszczęściu że nie było wcale gorzej. Kornelka ma częściowy wspólny kanał przedsionkowo-komorowy, ma też zastawki. Operacja w dużym uproszczeniu będzie miała na celu "załatanie" tej dziury łatą z tworzywa sztucznego. Wiadomo będzie to operacja na otwartym sercu, przeprowadzona w Glasgow do 6 miesiący po urodzeniu. Wszystko będzie zależeć od stanu zdrowia naszej córeczki po urodzeniu. Lekarze powiedzieli, że ogólnie serce ma silne, ciśnienie w normie. 
Ciężko mi sobie wyobrazić na tą chwilę moje dziecko pod tymi wszystkimi aparatami i kabelkami, nie wiem, jak dam radę na to patrzeć... Ale najważniejsze jest zdrowie naszej córki. Musimy być silni dla niej. 

21 czerwca (29tydzień+4dni) mieliśmy kolejne usg w szpitalu. Wzrost Kornelki książkowy na ten tydzień, serce bez zmian, do zoperowania. Obwód głowy, obwód brzucha i długość kości udowej- wszystko w normie.




26 lipca (34tydzień) wyznaczyli nam kolejne spotkanie i usg. Wszelkie parametry wzrostowe na ten tydzień ciąży w normie, po urodzeniu Kornelki będzie wyznaczona data operacji. Trzeba czekać i być dobrej myśli.



Ogólnie czuję się dobrze, pracowałam do 34 tygodnia ciąży, wiadomo czasem byłam bardziej zmęczona ale mimo wszystko dobrze znoszę tą ciążę. Nie żebym miała jakieś problemy z poprzednią ciążą. Początkowe tygodnie z wieczornymi nudnościami były uciążliwe, ale pózniej mogłam góry przenosić. Opiekę w przychodni też mam świetną, moja położna jest naszym dużym wsparciem, zna nas juz od ponad 5 lat, kiedy to prowadziła moją ciążę z Kacprem. Wielkość brzucha podczas każdej wizyty miałam książkową, ciśnienie krwi i mój puls, wszystkie badania krwi i moczu, wszystko wspaniale. 
Dużym strachem było natomiast krwawienie jakie wystąpiło w 20 tygodniu ciąży. W tym dniu (20 kwiecień) mój mąż rano miał lecieć na konferencję do Londynu. Po moim telefonie zawrócił z lotniska a właściwie to spod samolotu bo miał już wsiadać. Ja byłam przerażona, krwawiłam dosyć mocno, z tego zdenerwowania nie czułam ruchów Kornelki. Zadzwoniłam do szpitala i polecili nam przyjechać.  Mój mąż  szybko wrócił do domu, zawieźliśmy syna do przedszkola i pojechaliśmy. Póki nie sprawdzili bicia serca Kornelki nie mogłam się uspokoić. Krwawienie nastąpiło samoistnie, ale nie było niebezpieczne, mimo że wyglądało groźnie. Wprawdzie dzień wcześniej po długim spacerze czułam ból pleców jak przed okresem, ale nie przypuszczałam, że nastąpi krwawienie. W szpitalu wykonali badania, byłam pod obserwacją, krwawienie ustało, więc mogłam wrócić do domu. Mam się oszczędzać itd. Strach był i to duży, na szczęście na strachu się skończyło. Koniec końców Marcin nie dotarł na konferencję, ale spędziliśmy cudowne 2 dni, razem tak po prostu, jak od dawna nie mieliśmy czasu. Pracujemy tak, by pogodzić opiekę nad synem i rzadko mieliśmy choćby jeden dzień razem wolny. Kornelka "postarała się", żebyśmy przypomnieli sobie, jak to jest fajnie, bez pośpiechu spędzać czas... Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wtedy pomyśleliśmy, że Kornelka po to pojawi się w naszym życiu, żeby jeszcze bardziej scalić naszą rodzinę. 


7 komentarzy:

  1. Gratuluję. Jest pani cudowna kobietą. Ja też spodziewam się dziecka mam skończone 35 lat i boję się dziecka niepełnosprawnego. Moze nie powinnam tak pisac ale to.prawda.na usg wszystko wydaje się ok ale nie robyłam ani pappa ani innych testów aborcja i tak nie wchodziłaby w grę. Dobrze ze zaczęła pani pisać swojego bloga że prowadzi pani konto na instagram ie z każdego zdjęcia bije ogromna miłość do pani dzieci i syna i nienarodzonej córki. Gratuluję,pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego dla pani rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i również pozdrawiam. Nie nastawiaj się, że dziecko może być niepełnosprawne. Wiadomo, że to losowe zdarzenia, ja dopiero we wrześniu skończę 31 lat. Jak sama piszesz, nie dokonałabyś aborcji więc niezależnie co i tak już kochasz tą istotkę pod swoim sercem, ciesz się swoim odmiennym stanem i nie zamartwiaj się na zapas. Zobaczysz wszystko będzie dobrze, trzymam za Was kciuki.

      Usuń
  2. Bardzo się ucieszyłam z powodu powstania bloga,obserwuje Twoj instagram i ciesze sie ze bede mogla blozej poznac Wasza przesympatyczną rodzinke:-) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie. Ja tym bardziej się cieszę, że się podoba, że mogę sprawić komuś radość swoim pisaniem. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Witaj Asiu. Mamy podobną sytuację do Waszej. Podobną. Bo życie pisze zawsze inne scenariusze. Również mamy starszego syna. 17 listopada 2015 nasza rodzina powitała córeczkę z dodatkowym 21 chromosomem. Jednakże nie wiedzieliśmy, że Zosia narodzi się z Zespołem. Ma zdrowe serduszko i już 8 miesięcy z okładem możemy się cieszyć czteroosobowy składem 2+2. Żona tez.ż Asia zastanawia czy nie spróbować z pisaniem bloga. Uważam to za świetny pomysł. A Twój jest pierwszym blogiem jaki czytam opisujący sytuację jeszcze przed narodzinami dzieciatka z ZD. Trży mam kciuki za Was. Prowadzimy profil Zosi na FB, pod nazwą zespolzosiorchowskiej Pozdrawiam, Krzysiek

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam. Koniecznie namów żonę na pisanie,zawsze warto spróbować. Dla mnie samej blog to będzie doskonała forma zapamiętania wielu momentów z życia naszej rodziny, człowiek ma dobrą pamięć, ale sam wiesz, że po latach umykają chociażby uczucia i emocje towarzyszące danemu wydarzeniu, a tak te opisane będzie można bardziej sobie przypomnieć itd. Wspaniale będzie móc wrócić do chwil sprzed roku... Również trzymam kciuki za Waszą córeczkę i całą Waszą rodzinę. Pozdrawiam serdecznie. Dużo zdrowia dla Zosi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam na Twojego Bloga przypadkiem. Siedze i ryczę, jestem pełna podziwu i szacunku do Ciebie. Nie wiem jak przyjęła bym taką informację. Sama zostałam mamą 4 miesiące temu, mimo, że u mnie szczęśliwie udało się że wszystko jest w porządku, to całą ciążę i nawet po porodzie zamartwialam sie ze cos moze byc nie tak. kocham swoją córeczkę nad życie, napewno kochałabym ja również gdyby przytrafiło nam się coś takiego. Dzieci rozpalaja w nas taką milosc o jakiej czlowiek nawet nie śni, nie da rady tego nawet opisac, dopiero gdu zostaje sie matką, to wszystko inne przestaje miec sens tylko liczy sie to dzieciątko juz do konca zycia. Podziwiam Cię, gdyż przy każdej chorobie trzeba mieć mnóstwo siły i determinacji w walce o to aby naszym dzieciom bylo jak najlepiej. Nie zglebialam nigdy wiedzy na trmat ZD, moze dlatego ze troche sie bałam dowiadywac na ten temat, mimo wszystko zdaje sobie sprawe ze jest Wam ciężko. Twoja Kornelka jest cudowna. Podziwiam Cię i śledzę wasze losy dalej. Dużo zdrowia dla Kornelki, a dla Was wytrwałości i deterinacji. ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń